W pierwszym półfinale CEV Ligi Mistrzów włoska Sir Sicoma Monini Perugia o wejście do wielkiego finału rozgrywek walczyła z Halkbankiem Ankarą. Turecki zespół był jedyną drużyną, której w tym sezonie udało się pokonać siatkarzy z Umbrii – w fazie grupowej siatkarze Halkbanku pokonali rywali po pięciosetowej walce.
Sir Sicoma Monini Perugia – Halkbank Ankara 3:0 (25:23, 25:23, 25:22)
Podopieczni trenera Radostina Stojczewa świetnie rozpoczęli dzisiejsze spotkanie, na otwarcie seta popisując się skutecznym atakiem, a po chwili asem serwisowym (2:0). Od pierwszych piłek w ataku dobrze czuł się Marek Šotola (7:3), lecz po nieco gorszym początku spotkania, Włosi w końcu zdołali ustabilizować swoją grę, znacznie zmniejszając straty punktowe (11:10). Po przerwie na żądanie trenera Halkbanku Ankara walka przez długi czas toczyła się punkt za punkt (18:17), jednak w samej końcówce siatkarze Perugii zachowali więcej zimnej krwi, sprytną kiwką popisał się ich kapitan, Simone Giannelli (21:21) i finalnie rozstrzygnęli premierową odsłonę spotkania na swoją korzyść za sprawą punktowego bloku Wassima Ben Tary (25:23).
Początek drugiego seta przybrał zupełnie inny bieg, tym razem to siatkarze z Półwyspu Iberyjskiego kilkukrotnie punktowali na siatce i szybko objęli trzypunktowe prowadzenie (7:4), zmuszając szkoleniowca rywali do poproszenia o przerwę. Siatkarze Halkbanku Ankary wytrwale starali się zniwelować straty (12:10), a efektowny atak Joandrego Leala w końcu dał tureckiej ekipie punkt na wagę doprowadzenia do remisu (13:13). Jeden z liderów włoskiego zespołu, Yuki Ishikawa, nie wstrzymywał ręki (18:16) i choć jego zespół w rozstrzygającej fazie seta prowadził już trzema oczkami (22:19), finalnie na losach tej partii zaważyły ostatnie akcje (24:23). Triumf siatkarzy Angelo Lorenzettiego przypieczętowała nieudana zagrywka Marka Šotoli (25:23).
W trzecim secie zawodnicy Halkbanku walczyli o swoje „być albo nie być” w tym spotkaniu i w świetnym stylu otworzyli tę partię (4:0), Włosi jednak bardzo szybko wrócili na właściwie tory, świetnie spisując się w obronie, i między innymi dzięki temu po przewadze rywali po chwili nie było już śladu (6:6). Turecki zespół nie był w stanie ustrzec się błędów własnych, sędzie zauważył u nich między innymi błąd nieuprawnionego odbicia (14:11), Włosi natomiast bezwzględnie wykorzystali słabszą dyspozycję przeciwników, stopniowo zwiększając swoją przewagę (18:13). Rozpędzona Perugia nie zamierzała wypuścić już zwycięstwa z rąk (22:19), a ich awans do wielkiego finału stał się faktem po kolejnym nieudanym serwisie zawodnika Halkbanku Ankara, tym razem Marko Maticia (25:22).