W niedzielę Kamil Semeniuk, wraz z Wilfredo Leonem sięgnął po Puchar Włoch. Dla polskiego przyjmującego było to trzecie trofeum w tym sezonie.
To drugi sezon Kamila Semeniuka w Italii. Do tej pory swoją medalową gablotę poszerzył o dwa Superpuchary Włoch (2022, 2023) i dwa Klubowe Mistrzostwa Świata (2022, 2023). W niedzielę po raz pierwszy w karierze wywalczył Puchar Włoch, który do tej pory zdobyło zaledwie czterech Polaków: Sebastian Świderski, Łukasz Żygadło, Wilfredo Leon i Mateusz Bieniek.
- Jeszcze to do mnie nie dociera, że zdobyliśmy Puchar Włoch. Może to przez zmęczenie dwoma bardzo ciężkimi spotkaniami albo przez te emocje, które towarzyszyły mi przez cały turniej w Bolonii – przyznaje Kamil Semeniuk.
W sobotnim półfinale na ich drodze stanął Allianz Milano, który zmusił perugian do pięciosetowego spotkania
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, bo z Mediolanem już graliśmy w tym sezonie w lidze. Wtedy przegraliśmy wygrany mecz, więc mieliśmy sobie coś do udowodnienia – kontynuuje Semeniuk – W półfinale na pewno mogliśmy zagrać lepiej i nie doprowadzać do 5.seta, tylko zamknąć spotkanie w czwartej partii. Mieliśmy wtedy ogromną przewagę, ale ją roztrwoniliśmy. Grunt, że w tie-breaku wykrzesaliśmy z siebie jeszcze trochę energii i wygraliśmy to starcie.
W wielkim finale turnieju przeciwko Mint Vero Volley Monzie reprezentant Polski zanotował fantastyczny występ – zapisał na koncie 18 punktów, w tym dwa skuteczne bloki i prawie 60-procentową skuteczność w ataku.
- Finał to kolejna ciężka batalia, tym razem z ekipą, która dzień wcześniej wyeliminowała z gry Trento. Spodziewaliśmy się, że będzie walka i rzeczywiście była. Walczyliśmy ze zmęczeniem z poprzedniego spotkania, jak i z bardzo dobrze dysponowaną drużyną z Monzy – ocenia przyjmujący reprezentacji Polski – Myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze jako zespół i to było naszą mocną stroną. Każdy dołożył coś do tego sukcesu. Myślę, że ja sam w finale też pomogłem, ale oczywiście są w mojej grze rzeczy do poprawy. Niemniej, jestem szczęśliwy, że w kolejnym finale byłem na boisku i w jakiś sposób mogłem przyczynić się do rezultatu końcowego.
Zmagania kadrowicza obserwował Nikola Grbić, trener reprezentacji Polski, który pojawił się w Unipol Arenie.
- Z tego co wiem, trener Nikola prawdopodobnie był w hali i oglądał mecz, ale po ceremonii niestety nie mieliśmy okazji zamienić kilku słów. Myślę że jeszcze nadarzy się okazja między treningami w Perugii, tak jak już to miało miejsce – zakończył Kamil Semeniuk.